Archiwum kategorii: Komiks

Lisiątko w oddziale przedszkolnym

Tym razem mam ochotę powylewać trochę jadu na system przydzielania dzieci do przedszkoli itp, ale się powstrzymam. W zeszłym roku było to samo. Teraz byłby to bardzo niecenzuralny wpis. Pełne rodziny z jednym dzieckiem wiedzą, o co chodzi.

Pan M będzie musiał zacząć podstawówkę jako pięciolatek w oddziale przedszkolnym, zamiast w pierwszej klasie w wieku sześciu lat – ponieważ w normalnych przedszkolach nie ma miejsc. Nasz oddział przedszkolny jest w tym samym miejscu i w tych samych salach, co pierwsza klasa. Do starej podstawówki dostawiono kilka baraków, obiecując remont jednej z najstarszych szkół w  okolicy. BARAKÓW! Jak dla robotników na budowie. Szatnia, stołówka, korytarze i łazienki są wspólne z pierwszakami. Czas opieki obejmuje ustawowe parę godzin zajęć, a potem Pan M będzie musiał walczyć z pierwszakami o skrawek podłogi na przeładowanej świetlicy.

Tak ta cała durna polityka wygląda w praktyce i nic nie można na to poradzić. Cała nadzieja w pedagogach, chociaż ciężko o cud w takich warunkach.

Odwołujemy się, owszem. Szanse są nikłe. Szlag!

Nowa praca – oczekiwania a rzeczywistość

TW: Nie, nie mam nowego pracodawcy. 🙂 Ale miałem ostatnio przyjemność zmienić miejsce pracy. Taki paradoks. A bardziej konkretnie – przenieśliśmy się do innego budynku. W sumie nie jest źle. Czysto, jasno… Ale kawy nie dają, tylko z automatu za pieniądze. Na szczęście jestem „herbaciarzem”, ale trochę współczuję kolegom. Stąd komiks – łączę się z nimi w bólu. A co!

Kess jak zwykle w formie, choć z obrazka niezadowolona. Nie wiem, dlaczego. Dobrze oddaje mój pierwszy szok po przeprowadzce 🙂

PS: Pozdrawiamy po małej przerwie – mamy nadzieję wznowić regularne aktualizacje, choć czasu coraz mniej… Praca, praca, praca…

Spódnica

Pomysł, jakoby kobieta zakładając spódnicę prowokowała do gwałtu uważam za tragiczną pomyłkę. Nie wiem, w odmętach czyjego chorego umysłu się on zrodził, ale  nie można pozwolić, by zakorzenił się w naszej kulturze. To trochę tak, jakby winić różę o to, że nie jest na ten przykład szparagiem. I z tego powodu deptać ją i niszczyć.

Z całą sytuacją skojarzył mi się pewien motyw z książek niedawno zmarłego Terry’ego Pratchetta. Chodzi o społeczność krasnoludów w Świecie Dysku. Istnieje w niej pełna wolność, kobiety mogą robić dokładnie to, co mężczyźni… pod warunkiem, że robią TYLKO to, co mężczyźni. Ale niech tylko w swoim ubiorze lub zachowaniu okażą, że są kobietami… Wszak to obrzydliwe! Potworne!

Głupie, nieprawdaż?

Podobne… Nieprawdaż?

PS: Komiks jak zwykle by Kess. Ja tu tylko czasem piszę. 🙂

Terry Pratchett

Terry Pratchett nie żyje. Jak podają serwisy informacyjne, zmarł w czwartek, 12 marca. Miał 66 lat.

To smutne wydarzenie. Pratchett był jednym z najlepszych pisarzy, jakich miałem okazję czytać. Jego książki wyznaczyły ramy fantastyki „humorystycznej”, ale później wielokrotnie je przekraczały. Zawsze wiedziałem, że znajdę w nich celne i nierzadko bardzo głębokie przemyślenia na temat ludzkiej natury i otaczającego nas świata.

Pamiętam do tej pory, gdzie przeczytałem pierwszą powieść jego autorstwa. Było to na koloniach, miałem ze trzynaście lat i jeden z kolegów (jedna z koleżanek?) pożyczył mi ją do lektury. Tak się złożyło, że była to pierwsza pozycja z cyklu „Świat Dysku”.

Potem były kolejne lata, kolejne książki… W pewnym sensie dorastałem z Pratchettem. Kiedyś – raz jeden – udało mi się być na spotkaniu z nim, zorganizowanym na Politechnice Warszawskiej. Byłem już wtedy, jak można się domyślić, studentem. Mała aula, po brzegi wypełniona ludźmi, celne i żartobliwe odpowiedzi na pytania. Potem kolejka po autografy – ja też w niej stanąłem. To zresztą niemalże jedyny przypadek w moim życiu, w którym uznałem, że warto.

Teraz pozostaje mi skończyć te kilka powieści, których jeszcze nie miałem okazji przeczytać, a potem…

Żegnaj, Mistrzu.

PS. Rysunek jak zawsze by Kess, na podstawie zdjęć z sieci.

Słonko świeci, wiosna, a my z katarem, zapaleniem oskrzeli…

Nie wiem, co nas tym razem atakuje, ale wygląda z pewnością tak. Mnoży się wrednie szybko i zamula świadomy osąd sytuacji. Z tego wszystkiego dopiero po fakcie zauważyłam, że TW stracił nogi na obrazku. Ech… jakoś wcześniej nie wyglądało to dla mnie dziwnie. Czyżby pomroczność jasna?

Pajączek, pajączek bez nóżek i bez rączek…

Tata Wilkołak już wiosnę czuje, a ja jeszcze tkwię w samym środku zimy.

A tu stosowny wierszyk autorstwa TW:

Był sobie raz pajączek,
Na drzewie tkał swą sieć.
A pewien mały wilczek
Czapeczkę chciał z niej mieć.

Czatował więc wytrwale,
Czy dzień, czy ciemna noc.
Lecz pająk, dość zuchwale,
Miast czapki zrobił… koc.