Dziś kampania społeczna!
Tak mnie tknęło po rozmowie z przyjaciółką. Gdyby ludzie się tak nie krępowali zapukać do sąsiadów, kiedy usłyszą coś niepokojącego… Wystarczy zadzwonić, zapukać czy jakkolwiek pokazać, że się słyszy, a znakomita większość domowych oprawców speszona ucieknie do swojego pokoju 😛
Pan M miał jakiś czas temu etap zabawy w przywalenie poduszką i wzywanie pomocy. Przybiegałam za każdym razem, wyobrażając sobie najgorsze. Ile ja się natłumaczyłam, że bez wyraźnej potrzeby typu biją, wypadek itp. nie wzywa się pomocy, bo jak będzie trzeba, to nikt nie przyjdzie. Gdyby chociaż ktoś z sąsiadów zapukał, to wystarczyłoby tylko to, a tak tygodniami jak zdarta płyta powtarzałam. Efekt wykładów mierny. Dalej się w to bawi, jak mu się przypomni.
Myślę, że na dorosłych też to działa. Nawet bardziej, niż na dzieci. Nikt nie chce być skompromitowany przed sąsiadami. Najgorzej, jak ktoś nakryje niecne sprawki. Samo zadzwonienie do drzwi działa jak zimny prysznic i pozwala się otrząsnąć, kiedy ktoś się zagalopuje. Taką mam nadzieję.
Nie wiem, czy na jakichś zwyrodnialców to działa, ale dla nich jest policja i tego typu służby. Dla normalnych rodziców sąsiedzi to czasami jedyny ratunek ;P szczególnie, kiedy niegrzeczne są dzieci.