Archiwum miesiąca: maj 2014

Schudnij z TW

Kto podejmuje wyzwanie?!

Jedyne 100 powtórzeń każdego dnia i efekt gwarantowany ;D.

Ps. Gdyby kogoś interesowało, jak moje dziecko uczciło dziś dzień matki, to bilans jest taki:

  • Z kolanka w plecy dla zdrowotności dwa razy.
  • Kilka kopniaków okolicznościowych.
  • Wyrywanie włosów i duszenie z wielkiej miłości.
  • Buntu, rebelii i kwestionowania każdego słowa nie liczę.

Całe szczęście, że ten dzień jest tylko raz w roku i jutro wracamy do normy…

Swęęęęędzi

TW:

Komiks spóźniony o jeden dzień, ale z dobrego powodu. Kess z Panem M wrócili znad morza, cali i zdrowi, a nawet wypoczęci. I przy okazji z nowymi pomysłami. Bójcie się! 🙂

Uchylę rąbka tajemnicy co do jednego z naszych (na razie jeszcze dość odległych) planów „wydawniczych”. Chcemy pokusić się o zrobienie mini fabuły. Tym razem bohaterem nie będzie Tata Wilkołak i spółka, choć niewykluczone, że w jakichś pobocznych rolach będziecie ich mogli spotkać 🙂

Pomysł na razie w fazie planów i wymyślania, więc pewnie jeszcze trochę wody w rzekach upłynie, zanim nabierze ostatecznych kształtów.

Dziś kolejny komiks z Rodentii. Tym razem na kanwie tego, że zajmowanie się gryzoniami to nie taka prosta sprawa, nie wszystko jest dla nich właściwe. Polecamy!

TW Salaryman

TW:

Dziś mała impresja na temat pracy w korporacji. Kess narysowała ten obrazek gdy okazało się, że firma w której pracuję została wykupiona przez jeszcze większą firmę i nagle znalazłem się w miejscu, od którego zawsze się odżegnywałem. Czyli w korporacji włąśnie.

Na szczęście praca w korpo, a przynajmniej świeżo przysposobionym korpo, wcale nie jest taka zła. A projekty tu realizowane bywają naprawdę ciekawe i innowacyjne (to słowo nieco się zużyło, ale pasuje).

Przy okazji nieco prywaty – jeśli jesteście programistami Pythona, albo PHP (z chęcią nauczenia się Pythona) i mieszkacie w okolicach Warszawy, lub – uwaga – Białego Stoku, mogę mieć dla Was interesującą propozycję zawodową. 🙂 Dajcie znać w komentarzach, lub w wiadomościach prywatnych na fanpage TW.

Kilka słów o samym obrazku, bo nie jest on zupełnie zwyczajny (poza tym, że nieco psychodeliczny). Kess zrobiła go przy okazji testowania programu graficznego Krita. Który, w odróżnieniu od Gimpa, stworzony został dla grafików i podobno całkiem przyjemnie się w nim rysuje. Poza tym udostępnia np grupowanie warstw i odczytuje format Photoshopa lepiej, niż wspomniany wcześniej Gimp. I jest darmowy.

Skoki z ferajny

TW:

W ramach publikacji urlopowych, czas na kolejną reklamę Rodentii. Jak część z Was pewne wie, jest to czasopismo internetowe, do którego Kess tworzy grafikę.

Tym razem jedna z moich ulubionych gryzoniotematycznych grafik. Skoki z ferajny mają coś w sobie. Dla mnie jest pewnym zaskoczeniem, jak groźnie mogą wyglądać w sumie dość małe i puchate stworzonka. Nie lekceważcie małych, może was kiedyś czekać dość… przykra i bolesna niespodzianka.

Mam nadzieję, że podobają się Wam ostatnio zamieszczane rysunki. Cóż, jeszcze tylko tydzień i powróci Kess, ze świeżymi siłami po urlopie. Aż się boję, co nas wtedy czeka 🙂

Częściowy urlop

Czas urlopu nadszedł! No, prawie. Które, jak wiadomo, czyni wielką różnicę.

Sprawy mają się tak. Kess z Panem M wywczasowują się nad morzem razem z rodzicami Kess. Ja, z racji chwilowego braku możliwości urlopowych, zostałem „na gospodarstwie”. Na szczęście Kess zostawiła mi kilka obrazków, coby komiks nie zniknął na dwa tygodnie.  Będę się też starał zabawiać Was jakimiś inteligentnymi komentarzami.Z tym akurat może być nieco gorzej, ale dam z siebie wszystko.

Komentarz na dziś, związany będzie z niedawną Eurowizją. Nasunął się on nam (znaczy, Kess i mnie) podczas ogłoszenia jej wyników. Nota bene, o ile dla Kess nasza piosenka nie była zbyt dobra, moim zdaniem na Eurowizję nadawała się wręcz idealnie i myślę, że moglibyśmy zająć lepsze miejsce. Cóż, jak widać… ludzie się nie zmieniają. Tak, jak to bywało dawniej, jeszcze w czasach objazdowych cyrków i gabinetów osobliwości, największym powodzeniem cieszy się kobieta z brodą

Zabawy z dzieckiem: Pieczenie mięs

TW:

Przychodzi w życiu rodzica taki moment, że pożąda interakcji ze swoim potomkiem nieco bardziej skomplikowanych, niż zmienianie pieluch, zakładanie ubrań i ogólnie obsługi technicznej dziecka. Zazwyczaj interakcje owe przybierają formę gier i zabaw.

W przypadku Pana M zabawę można podzielić na trzy etapy:

Ekscytacja – czyli ojej, będziemy się bawić. Zaczyna się po zapadnięciu decyzji o nadchodzącej rozrywce i trwa podczas przygotowań do niej. Objawia się ogólnym przeszkadzaniem rodzicowi w wyżej wzmiankowanych przygotowaniach i kończy mniej więcej w momencie ich zakończenia.

Irytacja – czyli ja to zrobię. W tej fazie Pan M koniecznie chce postawić na swoim i nie przyjmuje do wiadomości, że większość gier ma ustalone wcześniej zasady. W nielicznych przypadkach, w których reguły zostają zaakceptowane, Pan M postanawia wykonywać ruchy za wszystkich uczestników, prawdziwych i wyimaginowanych.

Negacja – czyli jaka zabawa. Ta faza ma początek mniej więcej pięć minut po rozpoczęciu rozgrywki, w momencie, w którym rodzice zaczynają się w nią wciągać. Pan M traci jakiekolwiek zainteresowanie toczącymi się wydarzeniami i idzie poszukać kolejnej ofiary.

Od reguł istnieją jednak – jak to w Polsce – wyjątki. Takim jest gotowanie i pieczenie. Pan M uwielbia te czynności i, co ciekawe, faktycznie jest w stanie więcej w nich pomóc, niż zaszkodzić. Pod warunkiem nieustannej kontroli rodzicielskiej.

Możliwe efekty braku takiej kontroli przedstawia dzisiejszy komiks.

Zabawki forever

Temat zabawek wiecznie aktualny. Majówkowy jarmark za nami i pierwsze ofiary już są.

Na temat ilości zabawek zdania w domu są podzielone. No bo jak tu nie kupić uroczej drewnianej kołatki, kiedy już dawno obiecało się dużo bardziej hałaśliwy gwizdek, a dziecko właśnie porzuca marzenie o zagwizdaniu rodziców na śmierć na rzecz całkiem ładnie wykonanej zabawki (nasze wspomnienia z dzieciństwa itp)?

Cóż… kołatka już nie kołacze! Wielki fan smerfa pracusia sprawdził, jak działa i już nie działa. Właściwie mnie to nawet cieszy, bo nie hałasuje, ale stosik rośnie. Może nie tak spektakularny, jak na obrazku, ale rośnie razem z dzieckiem.

TW:

Tak w ogóle, to próbujemy znaleźć jakiś rozsądny kompromis w ilości zabawek, jakie pan M posiada, ale nie jestem pewien, czy nam się to udaje. Będziemy wdzięczni za opisy Waszych doświadczeń w tym temacie, czy to jako obdarowujących, czy obdarowanych.

Pelkowe oswajanie

Krótka rzecz o oswajaniu.

Jak to się robi: cierpliwie i do skutku. Ziarenko/smakołyk na rękę, podajemy i czekamy… czekamy… czekamy… Nie wszystkie chomiki dają się oswoić. Peleś należy do takich, które nie lubią być brane na ręce i owszem grzecznie to toleruje, ale jeśli ma wybór to woli uciekać i pomyszkować gdzieś indziej. Na wybieg zazwyczaj jest przenoszony w rurce albo słoiku. Tak czuje się bezpieczniej. Jak już biega to nawet wejdzie na człowieka, ale ucieka jeszcze szybciej. Słowem jest to zwierz do oglądania, a nie głaskania. Szczerze, to przy małym dziecku nawet jest to lepsza opcja bo nie martwię się, że Syn postanowi sam sobie chomika brać na ręce. Po prostu, poza wybiegiem nikt nie wkłada łap do chomikarium żeby Pelka nie straszyć. Na szczęście nasze zazwyczaj dość uparte dziecko rozumie to i całą swoją energię i dobrą wolę kieruje na zmienianie wody i dorzucanie karmy.

Oto kilka zdjęć z wybiegu:

IMG_1687 oswajanie1 oswajanie2

 

Tamte zdjęcia zrobiłam jakiś czas temu. Obecnie Peleś wygląda tak (trochę mu się pory roku pomyliły i białego futerka przybyło:

DSC_0988 DSC_0989

Fitness Majówka

Nowy piątek, nowy komiks 🙂 Dziś – tematycznie, czyli coś o fladze.

Tata Wilkołak: Tak dla odmiany, dziś Kess rysuje, a ja piszę.

Nie wiem, czy zdążyliście się zorientować, ale od kilku lat drugiego maja obchodzimy święto flagi. Mam nadzieję, że żadne z Was nie odbierze tego komiksu jako obraźliwy. Szanuję flagę. Jednak wydaje mi się, że w polskim świętowaniu uroczystości państwowych czegoś brakuje. Umiemy być pompatyczni, świetnie wychodzi nam tragizm. To, czego jest za mało, to… radość. Taka zwykła radość i luz. Podobna do amerykańskiej duma z tego, że jesteśmy Polakami, mieszkamy tu, gdzie mieszkamy i mimo wszystkich kłopotów, niekompetencji rządzących i żółci, tak często lejącej się z telewizji, w Polsce jest po prostu… fajnie 🙂

Proponuję, żebyśmy podczas długiego weekendu spróbowali podzielić się taką właśnie radością. Na krytykę zostawmy resztę roku! Jeśli chcecie, napiszcie w komentarzach, co fajnego, przyjemnego, ciekawego, inspirującego widzieliście ostatnio w Polsce. Są takie rzeczy, naprawdę 🙂

P.S.
Poza tym, żona kazała mi ćwiczyć. Ćwiczyłem. Teraz szukam alternatywnych metod odchudzania.