Nowy piątek, nowy komiks 🙂 Dziś – tematycznie, czyli coś o fladze.
Tata Wilkołak: Tak dla odmiany, dziś Kess rysuje, a ja piszę.
Nie wiem, czy zdążyliście się zorientować, ale od kilku lat drugiego maja obchodzimy święto flagi. Mam nadzieję, że żadne z Was nie odbierze tego komiksu jako obraźliwy. Szanuję flagę. Jednak wydaje mi się, że w polskim świętowaniu uroczystości państwowych czegoś brakuje. Umiemy być pompatyczni, świetnie wychodzi nam tragizm. To, czego jest za mało, to… radość. Taka zwykła radość i luz. Podobna do amerykańskiej duma z tego, że jesteśmy Polakami, mieszkamy tu, gdzie mieszkamy i mimo wszystkich kłopotów, niekompetencji rządzących i żółci, tak często lejącej się z telewizji, w Polsce jest po prostu… fajnie 🙂
Proponuję, żebyśmy podczas długiego weekendu spróbowali podzielić się taką właśnie radością. Na krytykę zostawmy resztę roku! Jeśli chcecie, napiszcie w komentarzach, co fajnego, przyjemnego, ciekawego, inspirującego widzieliście ostatnio w Polsce. Są takie rzeczy, naprawdę 🙂
P.S.
Poza tym, żona kazała mi ćwiczyć. Ćwiczyłem. Teraz szukam alternatywnych metod odchudzania.
Ja napiszę! Pozytywnie zaskoczyło mnie miasto Wrocław. Przeważnie „władze” tępią tzn. dzikie ścieżki (np. przez zagrodzenie płotem), które na trawnikach wydeptują ludzie, by skrócić sobie drogę, bo chodniki prowadzą (jak zwykle) naokoło. Otóż we Wrocławiu jakieś dwa miesiące temu taka ścieżka, wydreptana pracowicie od przejścia dla pieszych przez żywopłot i trawnik do wejścia do pasażu handlowego, została zalegalizowana – położono na niej kostkę. To był pierwszy taki przypadek, jaki widziałam w życiu! 🙂
Dobre, podoba mi się 🙂 To się chyba w PR-owo – oficjalnym języku chyba nazywa „wspieranie oddolnych inicjatyw” 🙂
Popieram! Co roku na 3 maja albo 11 listopada brakuje mi jakiejś wielkiej fiesty na ulicach, jarmarków, kiermaszy i takich-tam. Zamiast tego są smutni pompatyczni panowie w telewizji tylko 🙁
Sposób na odchudzanie tylko jeden – żp, czyli żreć pół. Dla mnie niewykonalne 😛
A myśmy, w ramach kiermaszy i takich-tam, byli w ogrodzie botanicznym PAN w Powsinie. Kto wie, może coś komiksowego na ten temat powstanie. Może nie fiesta, ale trochę straganów z produktami regionalnymi (i roślinami, w końcu to ogród botaniczny 🙂 ) było. Nabyliśmy na przykład pyszny miodek i świetny drewniany wiatraczek dla Pana M (zachwycam się wiatraczkiem, ale naprawdę jest świetny, delikatny, przypomina kwiat). I sporo innych rzeczy, ech…