Archiwum miesiąca: czerwiec 2015

Beznadziejna „Gra o Tron”

Moi Drodzy,

Oglądnęłam sobie ostatnio część piątego sezonu „Gry o Tron” i szkoda mi zmarnowanego czasu. Tata Wilkołak już dawno tego nie ogląda, a ja też nie jestem zdeklarowanym fanem. Tym razem naszło mnie żeby zobaczyć co tam słychać u bohaterów Martina i hm…

Ale to beznadziejne! Nie chodzi mi o rozmach z jakim serial jest kręcony, a książka napisana. Ani o świetną jakość zdjęć, kostiumów itp, ale co za marnotrawstwo. Tyle świetnego potencjału, aktorów, scenarzystów, kostiumologów, całej ekipy (widziałam dokument jak robili ten serial) dla tak smętnego i męczącego efektu. Fabuła jest coraz bardziej dobijająca, głupio okrutna. Nie wnosi zupełnie nic poza epatowaniem wszechogarniającą beznadzieją i podkreślaniem co jakiś czas znikomości ludzkiego losu. Rany. Nie szkoda tego całego zaplecza na wmawianie ludziom jacy są beznadziejni.

Zupełnie nie rozumiem fenomenu tej książki i serialu. Może mi to ktoś wytłumaczyć? Pozostawia we mnie tylko niesmak. Żal mi bardzo zmarnowanego potencjału. Jak ktoś chce sobie takich smaczków poszukać to historia, ta prawdziwa ma dużo więcej do zaoferowania i zaczynając już od choćby polskich Mieszków przez całą historię Europy czy Świata znalazło by się. Martin też pewnie czytywał i wiele inspiracji czerpał. Jestem jednak przekonana, że ta a nie inna historia jest po to żeby się z niej czegoś nauczyć. Żeby nie powielać okrucieństwa i nie stawiać go za nie tyle wzór co możliwą opcję do naśladowania. Nie jestem aż tak liberalna i oby nikt nie był bo marny nasz los.

No dobra, nie idąc już w takie dosłowne dywagacje naiwnie oczekuję od beletrystyki i fantazy czegoś więcej. Jeśli już mam poświęcić na to mój czas to chciałabym chociaż przy tym odpocząć, albo mieć dobre samopoczucie po skorzystaniu z tego dobra kultury, albo żeby mnie to do konstruktywnych przemyśleń skłaniało, a ty zonk. Przyłażą mi za to na myśl scenki bezsensownego okrucieństwa i beznadziei losu bohaterów. Wydaje mi się, że łapię odniesienia do obecnych czasów i czyje bolączki chce autor przedstawić (tzw „co autor miał na myśli”) jednak tak dogłębnie się z jego odniesieniami nie zgadzam, że szkoda pisać.

Słowem, jeśli ktokolwiek to przeczytał do końca może byłby tak uprzejmy i wyjaśnił mi o co  biega fanom tego cyklu? Nad czym się tak zachwycać?