Kota już nie mamy, ale TW ma swojego, wewnętrznego. Czasem skubany nawet gada…
TW:
Takie moje paranoje. Kot jaki jest, każdy widzi. Miła mrucząca kulka. Cóż, przynajmniej z pozoru. Mój wewnętrzny futrzak to wredne zwierzę, które lubi komentować (ironicznie) to, co robię. I czasem to jego metaforyczne myślenie przedostaje się do mojej świadomości. Efekty – zazwyczaj takie, jak na obrazku. Wredzioch jeden… Czasem wyłazi ze mnie i jest jakby bardziej… realny.
Ostatnio byłem chory – gorączka, leżenie w łóżku (bo wstawanie owocuje zawrotami głowy i decyzją, żeby jeszcze tego nie próbować). I co? Musiał się wtrącić. Że niby inni mają gorzej. No mają, i co z tego?
Ech, nawet pochorować w spokoju nie dadzą…