Tak sobie zawsze wyobrażam dentystyczne perypetie i oczywiście za każdym razem jest o niebo lepiej, bo mam dobrego dentystę. Jednak każdy człowiek ma wady, a ten jak z karabinu strzela na koniec cenę i coś tam jeszcze (czego zazwyczaj nie rozumiem) tak, że po „przyjemnościach” zostaję rozstrzelana słownie.
Dorzucę jeszcze szkic zdjęcia, które znalazłam w jakiejś gazetce w poczekalni. Nie mogłam się oprzeć i odmówić sobie rysunku. W malowniczej scenerii mongolskich stepów, kilkuletnie dzieciaczki z finezyjną elegancją (fajansowa filiżanka) zjadają surowego renifera.